poniedziałek, 31 grudnia 2012

El proyecto de felicidad '13

¡HOLA!

Czyli projekt szczęście '13.

Mniej więcej dwa tygodnie temu natknęłam się na książkę Gretchen Rubin "Projekt Szczęście". Autorka wiodąca szczęśliwe życie postanawia czerpać z niego jeszcze więcej radości. Swojemu projektowi poświęca rok, co miesiąc skupiając się na innym aspekcie swojego życia. 
Czytając jej historię, postanowiłam wprowadzić pewne zmiany w moim życiu. Uwielbiam postanowienia noworoczne. W tym roku chciałabym nadać im większą siłę działania. Dzięki "Projektowi Szczęście" zdałam sobie sprawę, że nawet najmniejsze zmiany, mogą mieć ogromną moc. Dla niektórych rzeczy, które chcę zmienić, mogą wydawać się oczywiste i bez znaczenia. 
Moje postanowienia dotyczą różnych aspektów. Niektóre są oczywiste, inne mają głębsze przesłanie. Niektórych nie ma na liście i pozostaną moją słodką tajemnicą. :) Mam nadzieję, że uda mi się wypełnić chociaż małą część z moich postanowień. Nie! Zrobię je wszystkie! :D

  • Zawsze być sobą
  • Nie odkładać na później
  • Nie rezygnować z żadnej czynności, która zajmuje mniej niż minutę
  • Wcześniej kłaść się spać
  • Dbać o kondycję - zacząć biegać, gdy temperatury wzrosną powyżej 12-15 st. C oraz przećwiczyć wszystkie programy Jillian Michaels 
  • Kupować tylko potrzebne rzeczy
  • Zapuścić włosy do wcięcia w talii - częściej je olejować, zadbać o porost  
  • Znaleźć idealne kosmetyki do pielęgnacji twarzy
  • Zadbać o lepsze nawilżenie skóry 
  • Wypróbować peeling kawowy
  • Jeść więcej bakalii, ryb, warzyw i owoców 
  • Zacząć jeść śniadania 
  • Poświęcać tygodniowo godzinę więcej na naukę hiszpańskiego
  • Zredukować listę książek do przeczytania, czyli czytać WIĘCEJ! :)
  • Wprowadzić stałą serię postów na blogu 
  • Dokładniej organizować swój dzień w kalendarzu
  • Spędzać więcej czasu na świeżym powietrzu 
  • Wieczorem przygotowywać strój na następny dzień
  • Nauczyć się rysować piękne, cieniutkie kreski eyelinerem 
  • Kupić nowe, profesjonalne pędzle do makijażu
  • Nigdy nie zapominać o uśmiechu
  • Ograniczyć ilość kosmetyków do mniej więcej stałego zestawu
  • Mniej narzekać
  • Więcej czasu spędzać z bliskimi ludźmi
  • Codziennie robić coś inspirującego
  • Myśleć pozytywnie
  • Częściej pisać nowe posty :) 


Wierzycie w moc postanowień noworocznych? Robicie własne? Co zamierzacie zmienić w Nowym Roku? 
Życzę Wam, żeby ten nadchodzący rok był o niebo lepszy od obecnego. Dużo szczęścia! :)

piątek, 28 grudnia 2012

Bálsamo de propóleo de arctium

¡HOLA!

Czyli balsam na łopianowym propolisie - Receptury Babuszki Agafii.
Dzisiaj mam dla Was recenzję niesamowitego balsamu na łopianowym propolisie do włosów wypadających. To z całą pewnością jeden z najlepszych rosyjskich kosmetyków. Syberyjskie receptury po raz kolejny mnie nie zwiodły.
W dużej mierze to właśnie ten balsam przyczynił się do poprawy kondycji moich włosów oraz znacznie zmniejszył ich wypadanie. :)


Obietnice producenta: Propolis od najdawniejszych czasów był ceniony za swoje pożyteczne właściwości lecznicze. Do dzisiaj ludzie ratują się propolisem, leczą nim choroby. Propolis pomaga w przywróceniu życiowych sił organizmu i w podtrzymywaniu piękna i młodość. Syberyjska zielarka Agafia Jermakowa często stosowała propolis do przygotowania balsamów do włosów. Przy tworzeniu balsamu na łopianowym propolisie uzupełniono recepturę babci Agafii organicznym ekstraktem prawoślazu, olejkami eterycznymi kminku i szałwii, żeby jeszcze skuteczniej zahamować wypadanie włosów i działanie balsamu było bardziej odżywcze i lecznicze. Balsam na łopianowym propolisie hamuje wypadanie włosów, chroniąc je przed negatywnymi czynnikami, sprawiając, że stają się one gęste i zdrowe.

Skład: Aqua with infusions of: Pinus Palustris Wood Tar, Beeswax, Pollen Extract, Lappa Seed Oil, Pollen Extract, Mel, Althaea Officinalis Root Extract, Salvia Officinalis Oil, Carum Carvi Oil, Salix Alba, Bud Tar, Propolis Extract Milk, Cetearyl Alcohol, Cetyl Ether, Behentrimonium Chloride, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid,  Citric Acid.  

Cena: 18,5zł / 600ml


Moja opinia: Balsam został zapakowany w wielką, plastikową butelkę, której kolor jest zupełnie niepraktyczny. Nawet pod światło nie widać, ile kosmetyku jeszcze zostało. Nakrętka jest taka sama, jak w innych rosyjskich kosmetykach. Pozwala wydobyć optymalną ilość balsamu. Szata graficzna bardzo mi się podoba. Nawiązuje do naturalnych kosmetyków o tradycyjnych składach i rzeczywiście nie jest to tylko kuszenie klienta ładnym opakowaniem.  
Konsystencja jest bardzo gęsta, balsam ma w sobie małe grudki. Nie spływa z włosów, a jego mała ilość pozwala na pokrycie zarówno włosów, jak i skóry głowy. Jest niesamowicie wydajny, a stosunek ceny do objętości jest bardzo korzystny. Zapach balsamu jest bardzo ładny, taki miodowo-wrzosowy. Co więcej utrzymuje się na włosach przez jakieś 4-5 godzin. Ma zielonkawy, taki zgniły kolor. Niezbyt ładny, ale cóż. Najważniejsze, że włosy nie są zielone. :P
Skład balsamu to z całą pewnością jego największy atut. Nie znajdziemy w nim SLS, parabenów ani silikonów. To naprawdę cudowny, naturalny kosmetyk. Nakładałam balsam zarówno na cała długość włosów, jak i na skórę głowy. Wydawało mi się, że kosmetyk, który ma pomóc w wypadaniu włosów powinien mieć czas, żeby zadziałać na skórze głowy. Najczęściej zakładałam foliowy czepek, owijałam głowę ręcznikiem i trzymałam przez ok. 20-25 minut. Działanie balsamu jest niesamowite. Naprawdę wyraźnie wzmacnia włosy oraz znacznie hamuje ich wypadanie. Intensywnie je nawilża i wygładza. Po jego użyciu są niesamowicie miękkie i lśniące. Świetnie się rozczesują. Nie obciąża ani nie przyśpiesza przetłuszczania się włosów. Nie podrażnia skóry głowy, a wręcz ją koi.
Jest to naprawdę genialny kosmetyk. Dzięki niemu, zdecydowałam się zakupić olej łopianowy do włosów, ale i ten balsam z całą pewnością kupię ponownie. 


Używałyście kosmetyków z łopianem w składzie? Jakie są Wasze wrażenia? :)

poniedziałek, 24 grudnia 2012

¡Feliz Navidad!

¡HOLA!

Czyli Wesołych Świąt!
Dawno nie pisałam, ale muszę się przyznać, że przez ostatnie dwa tygodnie nie miałam czasu nawet na sen, bo 3 góra 4 godzin nie mogę nazwać snem. Niestety. Bardzo Was przepraszam za tak długą nieobecność i zapewniam, że już wracam.
Jak wyglądają Wasze przygotowania do Świąt? Ja z braku czasu, byłam zmuszona wybrać się wczoraj na zakupy, aby kupić prezenty dla moich bliskich. Odniosłam wrażenie, że cała Warszawa miała ten sam zamiar w związku ze zbliżającymi się Świętami oraz, żeby uczcić koniec świata, którego nie było. Okazało się, że tego typu wyprawy w ostatni weekend przed świętami niemalże samobójczą decyzją. Z galerii handlowej wyszłam poważnie poturbowana. Wciąż bolą mnie żebra, które oberwały z łokcia od jakiejś szalonej kobiety biegnącej do przymierzalni. O innych siniakach nie będę wspominać. Uszczerbek na zdrowiu zarówno fizyczny, jak i psychiczny się opłacił - prezenty zostały kupione. :D 
Zostawiam Was z życzeniami i moją ulubioną świąteczną piosenką. Hiszpański akcent wcale nie ma nic wspólnego z moją ogromną sympatią. xD 

Chciałabym życzyć Wam wszystkim i każdemu z osobna zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia wypełnionych radością, miłością i obecnością najbliższych osób. Życzę Wam spełnienia marzeń zarówno tych wielkich, jak i tych całkiem przyziemnych. Dużo szczęścia
  

sobota, 8 grudnia 2012

Montecillo de topo

¡HOLA!

Czyli kopiec kreta. 
Pada u Was? U mnie śnieg sypie nieprzerwanie od czwartkowego wieczoru, co bardzo mnie cieszy. Nie wyobrażam sobie grudnia, a zwłaszcza Świąt, bez śniegu. Dla mnie po prostu nie istnieją. Mam nadzieję, że biały puch pozostanie z nami już do końca roku. Potem może stopnieć. :P
Wczoraj wieczorem postanowiłam uprzyjemnić sobie czas po całym tygodniu ciężkiej pracy. Czy może być coś lepszego od słuchania świątecznych piosenek w wykonaniu Michaela Buble, dobrej książki i pysznego ciasta w zimowy wieczór? Jeśli nie postanowiłyście powstrzymać się od słodkości na czas Adwentu, to gorąco zachęcam Was do wykonania kopca kreta. :)

  
Składniki:
2 szklanki mąki
100 g margaryny
½ szklanki cukru trzcinowego 
1 ½ szklanki maślanki lub jogurtu
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
5 łyżek kakao

1 łyżeczka esencji waniliowej
 
500 ml śmietany 36%
2 fixy do śmietany
250g mascarpone
100 g czekolady (ja użyłam mlecznej Milki)
3 łyżki cukru pudru
3-4 banany

2 łyżki soku z cytryny


W małym garnuszku rozpuścić masło, a następnie trochę je ostudzić. W misce wymieszać dokładnie wszystkie suche składniki. Dodać masło. Dolać jogurtu i miksować, aż do uzyskania średnio gęstej konsystencji ciasta. Dodać esencję waniliową. Ciasto przełożyć do wysmarowanej masłem i wysypanej mąka formy o średnicy 24 cm. Piec 45 minut w 180 st C. Odczekać ok. 10 minut przed wyjęciem ciasta z piekarnika, aby zbytnio nie opadło. Ostawić je do ostygnięcia. Musi jednak być ciepłe, aby łatwo udało się wyciąć miąższ. Z ciasta ściąć wierzch na wysokości około 2 cm. Przy pomocy małej łyżeczki wydrążyć miąższ, aby zostały brzegi ciasta i nietknięty spód. Nie wyrzucać miąższu. 
Czekoladę rozdrobnić na drobne kawałki. Śmietanę ubić na niskich obrotach z cukrem pudrem i fiksem. Po ok. 5 minutach dodać mascarpone miksować kolejne 5 minut. Dodać rozdrobnioną czekoladę i dokładnie wymieszać. Banany obrać ze skórki, przekroić na połówki i skropić sokiem z cytryny, aby nie ściemniały. Ułożyć je na cieście. Krem ułożyć na bananach kształtując kopiec. Krem obłożyć rozdrobnionym ciastem, lekko dociskając. Ciasto schłodzić w lodówce przez co najmniej godzinę,a najlepiej przez całą noc. 


 ¡Que aproveche!

niedziela, 2 grudnia 2012

Las compras de noviembre '12

¡HOLA!

Czyli zakupy listopadowe '12.
W minionym miesiącu udało mi się kilka razy odwiedzić drogerie kosmetyczne, które kusiły wieloma bardzo korzystnymi promocjami. Każdy chyba słyszał o czterdziestoprocentowej przecenie kolorówki w Rossmannie, prawda? :) Mi również udało mi się coś upolować, co wcale nie było takie łatwe w związku z gotowym na wszystko tłumem kobiet. Oberwały nieco moje żebra, ale nie wyszłam z pustymi rękami. 
W listopadzie nie udało mi się zużyć wielu kosmetyków, ale postanowiłam wziąć się za zużywanie zapasów. Chciałabym przed Nowym Rokiem opróżnić nieco szuflady i szafki w łazience. Najwolniej idzie mi zużywanie kolorówki i lakierów do paznokci. Też tak macie? 

 
1. L'Biotica, Biovax, Intensywnie regenerująca maseczka do włosów 'Keratyna i Jedwab' - potrzebowałam maseczki z jednym łatwo zmywalnym silikonem na sezon jesienno-zimowy. Chciałam lepiej nawilżyć i zabezpieczyć moje włosy, zwłaszcza, że zima wreszcie się zbliża. Mój wybór wpadł na nowy produkt Biovaxu. Ma fajny skład u dużo dobrych opinii na Wizażu. Maska bardzo ładnie pachnie i ma inną konsystencję niż pozostałe maski tej firmy, co nie bardzo mi się podoba, bo ciężej rozprowadzić ją na włosach. Jak na razie użyłam jej jakieś 3-4 razy, więc nie mogę wiele powiedzieć na jej temat, ale mam nadzieję, że już niedługo pojawi się jej pozytywna recenzja. :)  Jeszcze nie wiem czy kupię ponownie. 
2. Garnier, Naturalna Pielęgnacja, Ultra Doux, Odżywka do włosów zniszczonych 'Awokado i masło karité' - w związku z poszukiwaniem zastępcy dla Isany z olejkiem babassu, postanowiłam kupić tę odżywkę. Długo za nią chodziłam i nie mogłam jej znaleźć, już się bałam, że również została wycofana, ale jednak nie. :) Zaskoczył mnie tak dobry skład w produkcie Garniera, który kojarzył mi się z toną silikonów. Użyłam jej parę razy i jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona. Genialnie nawilża i zmiękcza włosy. Ma przepiękny kolor i zapach. Ciekawa jestem jakich efektów można się spodziewać podczas regularnego stosowania. Z całą pewnością kupię ponownie.
3. Rossmann, Facelle Sensitive, Żel do higieny intymnej - to ju moja druga butelka tego wielofunkcyjnego kosmetyku i z całą pewnością nie ostatnia. Jest niezwykle delikatny i łagodzi wszelkie podrażnienia. Można go stosować do mycia całego ciała, a nawet włosów. Moim włosom nie służy, ale myślę, że muszę je jeszcze trochę 'podleczyć' i wtedy sprawdzi się lepiej. Jest bardzo tani, ale ma świetny skład. Po prostu nie mam się do czego przyczepić. Z całą pewnością kupię ponownie.
4. Rossmann, Isana, Krem do rąk z mocznikiem - razem z czerwonym Garnierem są moimi ulubionymi kremami do rąk. Do kremu Isany wracam już któryś raz, bo ma świetny skład i długotrwale nawilża nawet najbardziej suche dłonie. Ma przyjemną konsystencję, w związku z czym jest bardzo wydajny, a i jego cena jest naprawdę niewielka. Moim zdaniem w pełni zasługuje na tytuł 'kosmetyku wszech czasów Wizażu'. Kolejny cudowny kosmetyk Isany, który z całą pewnością kupię ponownie.
5. Bourjois, Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu - w tym przedziale cenowy to na pewno najlepszy wybór. Płyn świetnie zmywa makijaż, nie podrażniając przy tym. Jego pełną recenzję możecie przeczytać TUTAJ Z całą pewnością kupię ponownie.
6. Rimmel, Stay Mate, Puder prasowany - kolejny raz już kupuję ten sam puder. Jest tak dobry, że jakoś nie potrafię zdecydować się na żaden inny. Idealnie, bardzo subtelnie kryje. Matuje na wiele godzin, a odcień 004 Sandstorm idealnie współgra z moją karnacją. Nie wywołuje alergii ani nie tworzy efektu maski. Udało mi się dorwać w Rossmannie ostatnie opakowanie, więc musiałam go wziąć. Z całą pewnością kupię ponownie.
7. Bourjois, róż w kamieniu - udało mi się zdobyć w Rossmannie odcień 74 Rose Ambré. Jest to dosyć mocny, o ciepłej barwie. Niewielka ilość wystarczy, aby nadać policzkom idealnie naturalny odcień. Ślicznie pachnie. Przeczuwam, że wystarczy mi na bardzo długo. Ogromnym plusem jest dołączony pędzelek i lusterko. Róż akurat nie umiałam bym nałożyć bez lusterka. Bardzo chciałabym wypróbować też inne odcienie, ale jak na razie ten musi mi wystarczyć.  Jeszcze nie wiem czy kupię ponownie (w tym odcieniu).


Jak Wasze listopadowe zdobycze? Udało Wam się kupić coś ciekawego? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...