czwartek, 30 maja 2013

Champú de regeneración para el pelo - Love 2 Mix Organic

¡HOLA!
   
 

Czyli regenerujący szampon do włosów - Love 2 Mix Organic.
Kosmetyki rosyjskie jeszcze mnie nie zawiodły. Trafiłam na same dobre i bardzo dobre produkty, ale jeszcze nie spotkałam się z rosyjskim bublem. Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją produktu, co do którego od samego początku miałam wielkie oczekiwania. Zachwycił mnie swoim składem, w którym znalazłam bardzo wysoko znajduje się awokado. Ten niesamowity owoc moje włosy kochają w każdej postaci. Po każdym kontakcie z tym owocem, są cudownie miękkie i dogłębnie odżywione. Niestety po raz kolejny potwierdziło się, że co za dużo to niezdrowo. :(

Obietnice producenta: EFEKT LAMINOWANIA. Poznaj tajemnicę zachwycających włosów. Szampon wzbogacony przez organiczny ekstrakt Mango i organiczny olej Avokado intensywnie odżywia i regeneruje strukturę włosów uszkodzonych, zapobiega ich łamliwości i rozdwajaniu. Szampon pokrywa włosy warstwą ochronną, tworząc efekt laminowania. Szampon wygładza i zagęszcza włosy, przynosi ulgę podczas rozczesywania. Włosy stają się gładkie, błyszczące i jedwabiste. 

Skład: Aqua with infusions of;  Organic Mangifera Indica (Mango) Fruit Extract , Organic Persea Gratissima (Avocado) Oil, Magnesium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Sodium Cocoyl Glutamate, Glycol Distearate, Bis (C13-15 Alkoxy) PG-Amodimethicone, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride,  Hydrolyzed Wheat Protein, Hydrolyzed Rice Protein, Benzyl Alcohol, Sodium Chloride, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Parfum,  Citric Acid, Lycopene. 

Cena: ok. 16 zł / 360 ml 

Moja opinia: Produkt zapakowany jest w elegancką czarną butelkę wykonaną z grubego plastiku. Niestety nawet pod światło nie możemy ocenić, ile produktu jeszcze zostało. Nakrętka jest identyczna, jak w innych rosyjskich kosmetykach i pozwala wydobyć optymalną ilość szamponu. Jest bardzo wydajny, aż za bardzo. Gdyby mi przypasował, bardzo cieszyłabym się z tak dobrej wydajności, ale w obecnej sytuacji jest to wadą.
Produkt ma piękny owocowy zapach, który niestety nie pozostaje na włosach. Kolor szamponu jest pomarańczowo-perłowy z błyszczącymi drobinkami. 
Szampon ma z pozoru genialny skład, ale moim zdaniem zbyt bogaty, jak na szampon. Posiada gęstą konsystencję i nie najgorzej się pieni. Przy drugim myciu piany jest aż za dużo, co tylko jeszcze bardziej mnie dziwi, bo ten szampon bardzo kiepsko myje włosy. Myje, bo nawet nie oczyszcza. Niby nadaje się do codziennego stosowania, ale nie radzi sobie ze zmywaniem olejów i to zarówno tych ciężkich, jak i całkiem leciutkich. Po umyciu włosy są zbyt obciążone i szybciej się przetłuszczają. O ile jeden dzień wytrzymają, o tyle drugie dnia jeśli nie chcemy ich myć, musimy je związać. Na plus trzeba przyznać, że po jego użyciu włosy są nawilżone, miękkie i wygładzone. Potrzebują tylko lekkiej odżywki, ale niestety ich skręt jest rozluźniony. Na szczęście nie wywołał u mnie łupieżu, alergii czy podrażnienia. 
Niestety u mnie ten szampon okazał się kompletnym bublem. Myślę, że u prostowłosych dziewczyn spisze się o wiele lepiej. Bardzo żałuję, bo pokładałam w nim wielkie nadzieję. Na pewno nie kupię go ponownie. 


Natrafiłyście kiedykolwiek na rosyjskiego bubla? :(

piątek, 24 maja 2013

Cumplimiento de los sueños

¡HOLA!
   

Czyli spełnienie marzeń. 
Macie listę rzeczy, które chciałybyście zrobić? Pewnie, każdy taką ma. Moja jest całkiem długa. Zawiera zarówno możliwe do spełnienia pragnienia, jak i te całkiem wyjęte z kosmosu, chociaż nie dotyczące opuszczenia naszej planety. Muszę podzielić się z Wami tym niezwykłym w moim życiu wydarzeniem. :) 
Każdy z nas ma książkę, do której wraca kilkakrotnie, a każde kolejne spotkanie z bohaterami przeżywa wciąż tak samo albo jeszcze bardziej. "Jeździec Miedziany" Paulliny Simons jest absolutnie najlepszą powieścią, jaką w życiu przeczytałam. Co prawda, ja tej książki nie przeczytałam. Ja ją wchłonęłam jak gąbka. Przebrnięcie przez siedemset stron zajęło mi dwa dni bardzo mroźnej zimy, co tylko ułatwiło mi wczuć się w sytuację bohaterów. W jednej chwili śmiałam się, a w drugiej ryczałam jak bóbr. Jest to jedna z niewielu książek, które tak fizycznie przeżyłam. 

Myślałam, że spotkanie z moją ulubioną pisarką znajduje się po prawej stronie listy. Do czasu, a konkretniej do soboty. Spotkanie z Paulliną Simons odbyło się podczas Warszawskich Targów Książki w ramach promocji jej najnowszej książki w naszym kraju. Oczywiście nie zabrakło, a nawet było najwięcej pytań dotyczących jej najpopularniejszych książek, czyli trylogii o Tatianie i Aleksandrze. Paullina Simons okazała się dokładnie taką, jaką ją sobie wyobrażałam. Niezwykle ciepła,  sympatyczna, inteligentna i niezwykle otwarta na czytelników. 
Każdy z przybyłych fanów otrzymał imienny autograf oraz doświadczył chwili osobistej rozmowy z autorką. Nie mogłam się zdecydować, którą z jej książek wybrać, więc na spotkanie wzięłam wszystkie trzy, które posiadam - "Jeźdźca Miedzianego", "Tatianę i Aleksandra" oraz "Ogród letni". Paullina była tak miła, że bez wahania podpisała wszystkie. :)
Wystarczy kilka słów, aby ukochana książka stała się milion razy cenniejsza. Jedno jest pewne: usłyszeć od ulubionej pisarki, że widząc Ciebie, poczuła inspirację do napisania nowej książki - bezcenne! :D

 
Kto jest Waszym ulubionym pisarzem? Udało Wam się z nim spotkać? :)

piątek, 17 maja 2013

Crema para el cuerpo con granada e higo - Isana

¡HOLA!
   

Czyli krem do ciała z owocem grantu i figą.
Jak już dałam po sobie poznać, jestem wielką fanką kosmetyków rossmannowskich. Wszystkie z nich spełniły obietnice producentów, a kilka zyskało sobie tytuł moich faworytów. Do niekwestionowanych ulubieńców należą kremy do ciała od Isany. Zarówno wersja kakaowa, jak i oliwkowa spisały się u mnie na medal. W związku z tym nie byłabym sobą, gdybym na własnej skórze nie wypróbowała kremu z edycji limitowanej z owocem grantu i figą. 

Obietnice producenta: Z pantenolem i masłem shea. Komfortowa pielęgnacja skóry suchej. Działanie pielęgnacyjne: Isana krem do ciała Owoc Granatu i Figa został specjalnie opracowany do pielęgnacji skóry suchej. Bardzo skutecznie działający pantenol pomaga utrzymać równowagę wilgotności skóry i w ten sposób chroni ją przed wysuszeniem. Ekstrakt z owocu granatu wzmacnia to działanie i zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry. Specjalna formuła pielęgnacyjna zawierający pełny witamin ekstrakt z figi i bogate w składniki masło shea rozpieszcza skórę, a łagodny zapach kremu uwodzi zmysły. Krem do ciała dobrze się rozprowadza i szybko się wchłania, nie pozostawiając klejącej warstwy na skórze. Bez olejów mineralnych, silikonów i parabenów.

Skład: Aqua, Glycerin, Glyceryl Stearate SE, Ethylehexyl Stearate, Xanthan Gum, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Butylene Glycol, Punica Granatum Fruit Extract, Ficus Carica ( Fig) Fruit Extract, Panthenol, Cococ Nucifera Oil, Phenoxyethanol, Acrylates C/10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum, Sodium Ceteryl Sulfate, Sodium Benzoate, Ethylhexylglycerin, Sodium Hydroxide, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Hexyl Cinnamal, Linalool, Limonene, Butylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethyl Ionone.

Cena: 10 zł / 500 ml

Moja opinia: Krem został zapakowany w duży, plastikowy słoik. Bez problemu możemy wydobyć z niego produkt do samego końca. Odkręcanie nie stanowi problemu, nawet w przypadku nakremowanych dłoni. Szata graficzna jest podobna we wszystkich produktach  tej serii.  
Ogromną zaletą tego produkt jest stosunek ceny do objętości. Posiada bardzo lekką, wręcz lejącą się konsystencję, która jest niewielkim minusem, bo musimy uważać, aby nie wylać kremu. Potrzeba naprawdę niewielkiej ilości, aby skutecznie nawilżyć całe ciało. Wchłania się znacznie szybciej niż pozostałe kremy Isany. Pozostawia delikatny, ochronny film, ale nie brudzi ubrań. Ta warstwa nie lepi się i jest ledwo wyczuwalna. Kosmetyk łatwo rozprowadza się na ciele. 
Krem ma śnieżnobiały kolor. Pachnie przepięknie. Jest to bardzo owocowo-kwiatowy zapach, wręcz idealny na lato. Na szczęście jest wyczuwalny przez co najmniej kilka godzin.
Ma całkiem porządny skład. Znajdziemy w nim wiele nawilżających półproduktów. Mimo, iż jest bardzo lekki, cudownie pielęgnuje moją suchą skórę. Funduje mi takie nawilżenie, jakiego potrzebuję latem. Zimą na pewno byłby za słaby. Po jego użyciu skóra wygląda na o wiele bardziej zdrowszą i promienną, chociaż krem nie zawiera żadnych błyszczących drobinek. Podejrzewam, że moja skóra wygląda lepiej za sprawą słońca, dobrego peelingu i właśnie tego produktu, który dobrze przygotował ją do lata. Krem dobrze nawilża i pozostawia skórę o wiele bardziej miękką. Nawilżanie jest długotrwałe, więc nie ma konieczności stosowania go codziennie - ja robię to co 2-3 dni, a moja skóra wciąż jest przyjemna w dotyku w dni przerwy. Krem łagodzi podrażnienia i nie wywołuje alergii.  
Po raz kolejny nie zawiodłam się na rossmannowskim produkcie. Chociaż według mnie jest to bardziej balsam, czy nawet mleczko, to spełnia obietnice producenta i moje oczekiwania od produktu przeznaczonego do letniej pielęgnacji. Z całą pewnością do niego wrócę.

 Stosowałyście kolejną perełkę z Rossmanna? Jak Wasze odczucia? :)

sobota, 11 maja 2013

Acondicionador para reconstruir el cabello - Nivea

¡HOLA!
 
Czyli odżywka odbudowująca - Nivea.

Stosujecie silikony w produktach do włosów czy unikacie ich za wszelką cenę? Na początku mojego włosomaniactwa należałam do tej drugiej grupy. Całkowicie wyeliminowałam silikony jako potencjalne zło, które przyczyniło się do złego stanu moich włosów. Teraz, kiedy już trochę zmądrzałam w kwestii pielęgnacji, wiem, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Stosowane w umiarze, silikony okazują się naszymi sprzymierzeńcami w walce o piękne włosy. Nie jestem ekspertem, ale możecie mi wierzyć. :)

  
Obietnice producenta: Czy Twoje włosy są łamliwe i mają rozdwajające się końcówki? Odżywka Long Repair z olejkiem babassu wzmacnia włosy już od nasady, odbudowuje strukturę włosa i ułatwia rozczesywanie, chroni końcówki włosów. Zdrowe włosy na całej długości.


Skład: Aqua, Stearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Dimethicone, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Hydrolyzed Keratin, Orbignya Oleifera Seed Oil, Oryzanol, Silicone Quaternium - 18, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Coco Betaine, Cocamidopropyl Betaine, Trideceth - 6, Trideceth- 12, C12-15 Pareth-3, Lactic Acid, Sodium Chloride, Methylparaben, Propylparaben, Phenoxyethanol,Linalool , Butylphenyl Methylpropional, Geraniol, Benzyl Alcohol, Parfum

Cena: ok. 9 zł / 200 ml

Moja opinia: Odżywka została zapakowana do niebieskiej butelki wykonanej z grubego plastiku. Pod światło niestety nie widać, ile produktu jeszcze zostało. Odżywkę możemy postawić na zatrzasku, ale ja mam wrażenie, że nie pozwala to wydobyć produkt do ostatniej kropli. Odżywka ma gęstą konsystencję i pozostaje w górnej części opakowania, przynajmniej tak mi się wydaje. Plastik, z którego wykonana jest butelka jest twardy i pod koniec użytkowania trzeba się naprawdę namęczyć, aby wydobyć porcję odżywki. 


Jak już wspominałam odżywka ma gęstą, treściwą konsystencję. Idealnie rozprowadza się na włosach i z nich nie spływa. Bardzo ładnie pachnie, zapach jest typowy dla produktów stosowanych w salonach fryzjerskich, a na włosach utrzymuje się do następnego mycia. Odżywka ma bliżej nieokreślony, coś jakby jasnoniebiesko-biały kolor. 
Produkt ma nie najgorszy, ale też nie najlepszy skład. Znajdziemy w niej wyciąg z aloesu, hydrolizowaną keratynę i olej babassu, ale również, wspomniane przeze mnie na wstępnie, silikony. Używam tej odżywki sporadycznie. Nie częściej niż raz w tygodniu. Nakładam ją mniej więcej od ucha w dół i zostawiam na ok. 2-3 minuty. Po spłukaniu włosy oczywiście są niesamowicie wygładzone, ale jestem świadoma, że ten efekt zawdzięczam silikonom. Włosy są również miękkie, sypkie oraz idealnie się rozczesują. Przepięknie lśnią. Po jej użyciu są ujarzmione i nie puszą się, bo odżywka dobrze je dociąża. Łatwo z nią przesadzić, co może powodować nadmierne odciążone oraz oklapnięte włosy. Najbardziej jestem zadowolona z faktu, że odżywka faktycznie chroni końcówki i zapobiega ich rozdwajaniu się. Włosy po jej użyciu wyglądają na naprawdę zdrowe. :)
Podsumowując, jestem naprawdę zadowolona z jej zakupu. Stosowana od czasu do czasu, bardziej w razie większego wyjścia, sprawuje się świetnie. Używam jej wtedy, kiedy potrzebuję, aby moje włosy wyglądały na idealnie zdrowe i zadbane. Lepiej sprawdza się stosowana zimą. Latem może być nieco za ciężka i wspomagać przetłuszczanie się włosów. Według mnie nie jest to produkt odbudowujący, ale kondycjonujący. Stosowana z umiarem powinna sprawdzić się u każdego. Z całą pewnością kupię ją ponownie. 

Stosowałyście tę bądź inne odżywki Nivea? Jak się u Was sprawdziły? :)

sobota, 4 maja 2013

Crema hidratante de día - Baikal Herbals

¡HOLA!
 
Czyli nawilżający krem na dzień - Baikal Herbals. 

Zanim zdecydowałam się na zakup tego kremu, przeczytałam sporo opinii w internecie. Nie spotkałam się z żadną negatywną, wręcz przeciwnie - wszystkie blogerki i konsumentki bardzo sobie chwaliły serię kosmetyków Baikal Herbals. Skuszona tymi pozytywnymi recenzjami, wrzuciłam go do wirtualnego koszyka, aby czym prędzej wypróbować go na swojej skórze. Dzisiaj rano zupełnie nieoczekiwanie pompka wydała ostatnie tchnienie i nie chce wycisnąć ani kropli więcej, dlatego też pora wystawić mu ostateczną opinię. 
 

Obietnice producenta: Nawilżający krem na dzień, stworzony na bazie ekstraktów z roślin Bajkału. Krem głęboko nawilża, zmiękcza i uspokaja skórę, dając uczucie komfortu przez cały dzień. Irys zmiękcza skórę, sprawia że staje się delikatna i aksamitna. Mącznica lekarska posiada działanie antyseptyczne, usuwa podrażnienia skóry. Miłek Syberyjski nawilża skórę i sprzyja intensywnej odnowie komórek. Organiczny olej z nasion rumianku działanie przeciwzapalne, bakteriostatyczne, oczyszczające, regenerujące, łagodzące. Organiczny ekstrakt z aloesu intensywnie nawilża skórę na długi czas, aktywnie stymuluje krwiobieg, nasycając skórę niezbędnymi aminokwasami, witaminami i minerałami, łagodzi podrażnienia skóry, ma działanie bakteriobójcze i tonizujące. Masło shea działa ochronnie i nawilżająco, przywraca skórze elastyczność i sprężystość, łagodzi podrażnienia i działa przeciwzapalnie, wspomaga ochronę przed promieniami UV. Olej z avocado ma działanie regenerujące, łagodzące, zmiękczające, silnie nawilża, odżywia, wykazuje dużą zgodność z naturalnymi lipidami skóry, uzupełnia barierę lipidową. Dzięki naturalnym komponentom krem przywraca skórze równowagę, chroni przed działaniem szkodliwych czynników. Nadaje jej zdrowy i zadbany wygląd. 

Skład: Aqua with infusions of: Iris Sibirica Extract, Arctostaphylos Uva Ursi Extract, Adonis Sibirica Extract, Organic Chamomilla Recutita Seed Oil, Organic Aloe Barbadensis Leaf Extract;  Glycerin, Coco-Caprylate/Caprate, Octyldodecanol,  Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii, Persea Gratissima Oil, Saccharide Isomerate, Sodium Cetearyl Sulfate, Carbomer, Allantoin, Bisabolol, Panthenol, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Parfum Citric Acid.

Cena: 19,50 zł / 50 ml




Moja opinia: Krem przywędrował do mnie zapakowany w kartonik, który jednakże od razu wylądował w koszu. Ja osobiście nie lubię podwójnych opakowań, ponieważ uważam, że są kompletnie zbędne, no ale jako, że był to o nim wspominam. :) Produkt został zapakowany w podłużne opakowanie typu airless, wykonane z grubego plastiku i wyposażone w wygodną pompkę. Ma to swoje wady i zalety. Jest to najbardziej higieniczne rozwiązanie, ponieważ nie musimy wydobywać kremu palcami i żadne zanieczyszczenia nie dostają się do środka. Z drugiej strony nie możemy się przygotować na ostatnią kroplę kremu, ponieważ pod światło nic nie widać. Dla dodatkowej higieny pompka została zabezpieczona plastikową, przeźroczystą nakrętką. Mimo wszystko muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem, bo nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tak dobrze zabezpieczonym i higienicznym kremem. 
Zapach kosmetyku jest bardzo subtelny. Wyczuwam w nim delikatną kwiatową nutę. Ma śnieżnobiały kolor i niezwykle lekką konsystencję. Wchłania się ekspresowo, nie pozostawiając tłustej czy lepkiej warstwy, jedynie delikatną jakby aksamitną powłoczkę. Na pokrycie twarzy i szyi wystarczają spokojnie trzy pełne pompki. Krem jest całkiem wydajny. Stosowałam go przez półtora miesiąca, czasem nawet kilka razy dziennie - średnio dwa razy. 
Krem ma piękny skład. Wolny od parabenów i PEG, ale za to pełen biologicznie aktywnych ekstraktów z ziół bajkalskich oraz olejów. W pierwszej chwili byłam zachwycona. Cera po jego użyciu jest nawilżona i miękka. Staje się również bardziej elastyczna i promienna. Krem w żadnym wypadku nie zapycha, nie wywołuje alergii ani nie przyczynia się do powstawania wyprysków. Zdecydowanie łagodzi podrażnienia. Świetnie nadaje się do stosowania pod makijaż.
Mogłoby się wydawać, że znalazłam kremowy ideał, ale tak nie jest. Krem owszem nawilża moją mieszaną z tendencją do wysuszania cerę, ale robi to niewystarczająco. Myślę, że w okresie letnim byłby idealny, ale ja stosowałam go w marcu i kwietniu, czyli jeszcze zimnych miesiącach i czasami moja cera prosiła o więcej. Produkt ma potencjał, ale szczerze powiedziawszy, liczyłam na więcej i jestem nieco zawiedziona. Następnym razem skuszę się na wersję odżywczą, a do nawilżającej może wrócę latem. Nie wiem, czy kupię ponownie.


Stosowałyście kosmetyków Baikal Herbals? Możecie polecić mi coś ciekawego? :)

środa, 1 maja 2013

Las compras de abril '13

¡HOLA!
 
Czyli zakupy kwietniowe '13.

Pod względem zakupowym kwiecień był obfity w nowości. Z żadnym z kupionych przeze mnie kosmetyków nie miałam wcześniej styczności, więc zapowiada się czas bogaty w testowanie. Zwłaszcza, patrząc na ilości kupionych produktów, nie mogę narzekać na braki w kosmetyczce. Sporo kosmetyków kupiłam podczas pobytu na Słowacji, gdzie praktycznie rzuciłam się na drogerię DM. Bardzo żałuję, że w Polsce kosmetyki Balei i Alverde nie są dostępne stacjonarnie, bo z kilkoma zdążyłam się już na dobre zaprzyjaźnić. :)

1. Rossmann, Isana, Krem do ciała z owocem granatu i figą - jako miłośniczka rossmannowskich kosmetyków, nie mogłam przejść obojętnie obok nowego kremu do ciała z limitowanej edycji. Jest zupełnie inny niż wersja kakaowa i oliwkowa. Ma bardzo lekką konsystencję, więc bardziej przypomina balsam. Nieco gorzej nawilża, ale na lato moja skóra nie potrzebuje silnej pielęgnacji, więc jak na razie spisuje się całkiem dobrze.Zobaczymy, czy na dłuższą metę się sprawdzi. Przepięknie pachnie, a zapach przez długi czas utrzymuje się na skórze. Jeszcze nie wiem, czy kupię ponownie.
2. Barwa, Barwa Naturalna, Szampon piwny dodający blasku z kompleksem witamin - kupiłam go, ponieważ potrzebowałam silnego oczyszczacza z SLS, a bez żadnych zbędnych dodatków. Na wizażu przeczytałam wiele pozytywnych opinii. Początkowo chciałam wersję żurawinową, ale chwilowo jej nie było, więc postanowiłam dać szansę piwnej. Bałam się strasznie zapachu, bo nie znoszę zapachu piwa. Na szczęście nie pachnie jakoś tragicznie i co najważniejsze, zapach nie pozostaje na włosach. Jest bardzo wydajny, a ja myję nim włosy mniej więcej raz na dwa tygodnie, więc będę zużywać go w nieskończoność. Raczej kupię go ponownie,
3. Dabur, Vatika, Wzbogacony olej kokosowy do włosów - absolutnie najpiękniej pachnący olej do włosów. Dorzuciłam go do koszyka, kiedy zamawiałam hennę dla mamy i nie żałuję. Olejowałam nim włosy tylko dwa razy, ale jestem naprawdę zachwycona. Nie spodziewałam się takiego efektu wow. Włosy po jego użyciu są mięciutkie i pięknie błyszczące. Mam nadzieję, że ograniczy nieco wypadanie włosów i przyczyni się do szybszego wzrostu. Jedno jest pewne - na pewno kupię go ponownie.
4. Balea, Mgiełka do ciała, Brazylijskie mango - kupiona z myślą o wakacjach i jej zapach rzeczywiście przywodzi na myśl gorące klimaty. :D Pachnie przepięknie. Zapach jest delikatny, subtelny. Przywodzi na myśl pomarańcze, wanilię i nawet tytułowe mango. Jedyną jej wadą jest alkohol na drugim miejscu w składzie. Szkoda, że jest to edycja limitowana, bo bardzo chciałabym ją jeszcze kupić. Niestety nie wiem, czy to zrobię z powodu jej dostępności. 
5. Balea, Żel pod prysznic, czekolada i figa - jeszcze go nie używałam i muszę przyznać, że kupiłam go ze względu na zapach, który już z opakowania jest przepiękny. Naprawdę pachnie czekoladą i figą. Bardzo podoba mi się jego szata graficzna, na której widać też macarons. :D Szkoda, że pochodzi z edycji limitowanej. Nie wiem jeszcze, czy kupię go ponownie. 
6. Balea, Dezodorant, czekolada i figa - kolejny przepięknie pachnący produkt. Jego słodki zapach wręcz powala na kolana. Długo utrzymuje się na skórze i ogranicza wydzielanie potu. Zdążyłam go już przetestować na treningach i naprawdę świetnie spełnia swoją rolę. Jeśli go spotkam to na pewno kupię go ponownie.


7. Balea, żel antybakteryjny do rąk - jest to produkt, bez którego nie ruszam się z domu. Żele antybakteryjne nie raz ratowały mnie w kryzysowych sytuacjach. Niestety po tych żelach zawsze mam wysuszone ręce i z tym nie jest inaczej. No ale coś za coś. Najważniejsze, że spełnia swoją funkcję i jest w przyzwoitej cenie. Na pewno kupię go ponownie. 
8. Alverde, Nagietkowy balsam do ust - bardzo miło wspominam rumiankowy balsam od alterry, więc chciałam sprawdzić, który z nich jest lepszy. Ma bardzo ładny skład i dobrze się zapowiada. Jeszcze go nie stosowałam, więc nie wiem, czy kupię go ponownie.
9. Alverde, Odżywka do rzęs - moje rzęsy są z natury bardzo długie, ale rzadkie i jasne, więc postanowiłam troszkę bardziej o nie zadbać. Zazwyczaj robię im kurację z oleju rycynowego. Tym razem kupiłam na promocji odżywkę alverde. Stosuję ją od jakiegoś tygodnia, więc o efektach ciężko mówić. Nie podrażnia oczu i nie wywołuje alergii, a szczoteczka ładnie rozdziela rzęsy. Jeszcze nie wiem, czy kupię ponownie. 
10. Alverde, Regenerująca odżywka do włosów zniszczonych i łamiących się - moje zakupy w DM nie mogły się skończyć bez jakiegoś produktu do włosów. Wybór padł na odżywkę z awokado, gdyż ten owoc bardzo dobrze działa na moje włosy, czego dowodem są dziesiątki opakowań odżywki garniera z awokado. Sprawdził się u mnie również olej z awokado dodany do mgiełki i przy olejowaniu włosów. Tej odżywki jeszcze nie używałam, ale mam wielką nadzieję, że spisze się idealnie. Jeszcze nie wiem, czy kupię ponownie. 
11. Essence, Kredka do oczu, czarna - kredki do oczu z essence bardzo dobrze wspominam. Są dobrze napigmentowane, dosyć trwałe i miękko suną po powiece. Tego wariantu jeszcze nie miałam, ale mam nadzieję, że dobrze się sprawdzi. Kilka razy już jej używam, ale nigdy na długie wyjście. Nie wiem jeszcze, czy kupię ponownie.
12. Essence, Patyczki do usuwania skórek z drzewa różanego - bardzo dobrze odsuwają skórki. Teraz szukam jeszcze fajnego żelu bądź oliwki do skórek.  Dużym plusem jest praktyczne etui, które pozwala na przechowywanie patyczków w torebce bądź walizce w podróży. Z całą pewnością kupię je ponownie. 
13. Essence, Cień do powiek, nr 56 hyped up - fajny fioletowy cień, który całkiem ładnie prezentuje się na powiece. Niestety jest kiepsko napigmentowany i trzeba nałożyć kilka warstw bądź użyć dobrej bazy. Szkoda, bo dla mnie go to dyskwalifikuje. To opakowanie zużyje, ale więcej go nie kupię. 
14. Essence. Szybkoschnący lakier do paznokci, 111 english rose - przepiękny brudny róż. Zdjęcia nie oddają tego koloru. Od dawna szukałam takiego koloru. Jest idealny. Po nałożeniu dwóch warstw idealnie kryje paznokcie. Niestety nie jest zbyt trwały i szybko odpryskuje. Po że gęstnieje tak szybko, jak inne lakiery essence. Nie wiem, czy kupię go ponownie.  

Jak wyglądały Wasze kwietniowe zakupy? Udało się Wam upolować coś ciekawego? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...